PlayStation Forum - PS5, PS4, PS3, PS2, PSone, PSP, PS Vita Forum
Klonoa 2: Lunatea's Veil - Wersja do druku

+- PlayStation Forum - PS5, PS4, PS3, PS2, PSone, PSP, PS Vita Forum (https://playstationforum.pl)
+-- Dział: PlayStation 2 (PS2) - Gry (https://playstationforum.pl/forum-playstation-2-ps2-gry)
+--- Dział: Recenzje gier PS2 (https://playstationforum.pl/forum-recenzje-gier-ps2)
+--- Wątek: Klonoa 2: Lunatea's Veil (/thread-klonoa-2-lunatea-s-veil)



Klonoa 2: Lunatea's Veil - Yohokaru - 13-05-2014

[Obrazek: 11510_front.jpg]

Tytuł: Klonoa 2: Lunatea’s Veil

Produkcja: Namco & Klonoa Works

Rok wydania: 2000/2001

Gatunek: Przygodowe




Podróżnik snów powrócił i zawitał tym razem do posiadaczy PlayStation 2. Mało kto jednak słyszał o tej pozycji, gdyż podobnie jak część pierwsza, utknęła w cieniu gier lepiej promowanych, jak chociażby Ratchet & Clank czy Jak & Daxter. Pytanie brzmi, czy w sposób zasłużony?




I tak, i nie. Z jednej strony, tytuły, które dopiero powstawały na raczkujące PS2 były rozbudowanymi hybrydami łączącymi w sobie cechy wielu gatunków. Można powiedzieć, że rasowe platformery utknęły gdzieś pomiędzy tymi tuzami, a produkcjami opartymi na kanwie wielkich przebojów kinowych. Z drugiej strony jednak, pierwsza część przygód „królikopsa” - jak zresztą pamiętacie - zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, ukazując nowy wymiar rozrywki na szaraczku dzięki oryginalnemu gameplayowi, niebanalnej w rozrachunku warstwie fabularnej oraz płynnej, dobrej jak na możliwości sprzętu animacji, która potęgowała efekt końcowy.

Czego zatem mógłbym spodziewać się po Klonoa 2? Warto zawsze zadać sobie to pytanie, ponieważ pomaga w uniknięciu zbędnych rozczarowań. Na pewno nie chciałem, żeby któryś z elementów zachwalanych przeze mnie w części pierwszej został tutaj jakoś zaniedbany. Wiecie, w myśl zasady: „Jeśli coś nie jest zepsute, to tego nie naprawiaj.”. Liczyłem także na dłuższą rozgrywkę, w miarę ciekawą fabułę oraz demonstrację możliwości czarnulki. Sądzę, że to panowie z Namco byli w stanie mi dostarczyć, ale jak im wyszło, przekonamy się pod koniec tego tekstu.

[Obrazek: 150761-Klonoa_2_-_Lunatea%27s_Veil_(USA)-1.jpg]

Witajcie w Lunatei.


Klonoa jako podróżnik snów pojawia się - jak przewidzieli prorocy Lunatei – w ich krainie. Dlaczego tak się stało? Nie wiadomo, ale jego przybyciem są zainteresowani Baguji, prorok oraz Leorina z kotem Tatem, która jest miejscowym piratem powietrznym. Klonoę w wodzie odnajdują Lolo, kapłanka oraz jej (?) pies Popka. Okazuje się, że krainie grozi niebezpieczeństwo, gdyż pojawił się Piąty Dzwon, którego bicie może zagrozić harmonii i szczęściu panującemu w Lunatei. Sposobem na zatrzymanie zła jest pobranie energii z wszystkich czterech dzwonów znajdujących się w królestwach tego kraju. Może to zrobić tylko kapłanka, którą zostaje Lolo przy pomocy energii z pierścienia Klonoi. Dlatego oboje wraz z Popką udają się w poszukiwaniu dzwonów i, co za tym idzie, przygód.

Cóż, na pierwszy rzut oka warstwa fabularna wydaje się być bardzo schematyczna, jednak postanowiłem oszczędzić Wam spoilerów, dlatego powiem tylko, że w miarę postępów wszystko będzie się rozkręcać. Gra próbuje stworzyć fabułę na miarę ciekawego filmu anime, jednakże brakuje mi w tym wszystkim elementu zaskoczenia, który tak mi się podobał w pierwszej części. Zwroty akcji są dosyć przewidywalne, a postacie mało oryginalne. Jedynym wyjątkiem jest tutaj Tat, którego pochwalę za śmieszny moment, kiedy to w parku rozrywek kradnie Popce jeden z elementów po czym dzieli się na dwa, zmuszając głównych bohaterów do poszukiwań tego, który posiada energię jednego z dzwonów. Warto jednak dobrnąć do końca, gdyż ukryte jest bardzo miłe przesłanie, w sumie bardzo podobne do tego z pierwszej części. Pochwała należy się także za dopracowaną narrację. Nie ma tutaj żadnych niejasności, pojawia się mnóstwo dialogów, cutscenek, przetwarzanych w czasie rzeczywistym. Postacie ponownie mamrotają japońskim, a na dole ekranu pojawiają się napisy w języku angielskim, co nadaje klimatu pozycji prosto z Japonii.

[Obrazek: gfs_27331_2_1.jpg]

Klasycznie i zręcznościowo.


Osoby, które miały tą przyjemność grać w pierwszą część gry, odnajdą się tutaj bez problemu. Na początku zawsze będzie witać gracza mapa Lunatei, z której uda się do różnych lokacji, poziomów bądź cutscenek. Tam można też przeglądać postępy, odblokowane rzeczy oraz wszelkie ustawienia. Nadal podstawą rozgrywki jest przemierzanie etapów w strukturze 2D i przechodzenie do innych segmentów w głębi. Wszystko opiera się na skakaniu, chwytaniu Moo (małe, przydatne stworki) za pomocą pierścienia oraz zdolności „nieudolnej próby latania”. Nadal także trzeba zbierać diamenty, gdzie zielone mają wartość 1, a niebieskie 5. W każdym poziomie można spotkać wróżka, który na chwilę podwoi wartość zdobywanych punktów. Jest to trudny moment, gdyż żeby myśleć o 100% zaliczenia gry, należy nie pomijać żadnych diamentów oraz zebrać ich dostatecznie dużo w trakcie podwojenia. Twórcy nie zapomnieli też o ludzikach, które tutaj zastąpiły lalki należące do niejakiego Mommeta. W każdym poziomie można znaleźć 6 części takiej laleczki, a zgromadzenie ich wszystkich powoduje, że odblokowujemy ją na naszej półeczce. System nagradzania lekko kuleje, ale może o tym później.

Jeśli mowa o nowościach w rozgrywce, warto przytoczyć baloniki, których Klonoa może się złapać jak każdego stworka oraz wyrzutnie, które cisną jak rakietę bohatera na inną ścieżkę. Aby dostawać się na kolejne platformy, nieustannie trzeba korzystać z mocy pierścienia Klonoi, który może unosić stworzenia zwane Moo. W dalszych etapach łatwo będzie można zauważyć, że pojawia się zdecydowanie więcej ich rodzajów, co niesamowicie urozmaica rozgrywkę. Przykładowo, Kiton (skojarzenia z Kinton z Dragon Ball jak najbardziej na miejscu) umożliwi bohaterowi latanie przez kilkanaście sekund, niebieskawo-elektryczny da możliwość wybicia się bardzo w górę, a szmaragdowo-zielony Moo pozwoli pochłaniać inne w celu zniszczenia kryształowej skały. To akurat jest bardzo przemyślany patent, ponieważ dał świetne pole do popisu autorom, którzy stworzyli przez to szereg mini zagadek. Postaram się to opisać na małym przykładzie. Skała znajduje się platformę wyżej od mojego położenia, ale jestem w stanie tam wskoczyć tylko przy pomocy Moo. Kamień jest zielony, więc potrzebuję jednego stworka do przejścia, a obok siebie mam latający szmaragd oraz zwykłego Moo chodzącego po podłodze. Rzucić w niego nie mogę, bo nie wskoczę na platformę. Zatem podbiegam pod niego, odbijam się na szmaragdowym, przez co ten trafia stworka i w momencie gdy ląduję na platformie, leci do mnie zielona kula, którą mogę odblokować przejście. Takie mini zagadki oczywiście są na porządku dziennym i nie dotyczą tylko tej zabawy. Rodzajów stworków jest o kilka więcej, co naprawdę daje ciekawe rezultaty i warto odkryć to samemu. Grunt to trzymać się zasady, że każdego można złapać.

[Obrazek: 212040-klonoa-2-lunatea-s-veil-playstati...nemies.jpg]

Klonoa to tym razem także mnóstwo elementów zręcznościowych. Mowa tutaj nie tylko o dynamicznych sekcjach platformowych, ale także specjalnych poziomach, na których główny bohater będzie się ślizgał na airboardzie w różnych sceneriach. To trochę jakby skrzyżować SSX z Soniciem. SSX ponieważ jazda jest bardzo przyjemna, można zwalniać i przyspieszać, a wszystko dzieje się w pełnym 3D. A Sonic, gdyż trzeba skupić się na zbieraniu tych wszystkich przeklętych diamentów i gwiazdek z lalkami. Także dlatego, że pojawiają się fragmenty tras, na których poruszamy się prawie jak jeż po rurach, z obracającą się kamerą wokół. Elementy wywołały bardzo pozytywne zaskoczenie i sprawiły, że gra mimo wszystko nie stała się monotonna. Tu jakiś etap platformowy, tam jakiś zjazd, a jeszcze gdzie indziej walka z bossem.

No właśnie, co by to była za platformówka, gdyby nie było w niej jakiś karków do zwężenia? Podobnie jak w części pierwszej, walki będą opierały się na znalezieniu słabych punktów danego przeciwnika oraz odpowiednim użyciu Moo. A więcej Moo, to więcej możliwości, dlatego walki w połowie gry robią się co najmniej dobre, choć, jak cała gra, mogłyby być trudniejsze. Zwykle wygląda to tak, że oponent znajduje się w środku, a my biegamy wokół niego wraz ze stworkami. Oczywiście boss ma kilka zdolności, choć w całej grze może z dwie jakoś mnie zaskoczyły. Może to dlatego, że wiele patentów z pierwszej części trochę się powtarza. Jednak nie każda walka tak wygląda, bardzo ucieszył mnie pomysł, który polegał na połączeniu jazdy na desce z boss-fight. Zadanie polegało na przejeżdżaniu przez kolejne bramki, które nas przyspieszały, po czym mogliśmy wjechać w takie dziwne jajo. Odchodząc na chwilę od tematu, przeciwnicy mają naprawdę wymyślny wygląd, przy jednym zastanawiałem się czy to nie Lugia z Pokémonów. Wracając, gdy oponent się wkurzył, pojawiła się opcja zabierania jadących przed Klonoą Moo, którymi się rzucało w przeciwnika, w sumie jeden z ciekawszych momentów gry.

[Obrazek: klonoa2_790screen004.jpg]

A w nagrodę talon…


Żeby nie było tak kolorowo, muszę powiedzieć o jednej rzeczy, która bardzo mnie zirytowała w Klonoa 2. Mianowicie, mowa o wspomnianym już wcześniej systemie nagradzania gracza, który nie dość, że próbuje być kalką tego z Door to Phantomile, to jeszcze robi to nieudolnie. Otóż nawet jeżeli nie zbierzemy wszystkich laleczek, i tak odblokujemy specjalny poziom ukryty w parku rozrywki Mommeta, za którego przejście z kolei otrzymamy możliwość odtwarzania soundtracku z gry. Gra nas także próbuje zachęcić do zebrania 150 diamentów w każdym poziomie, oferując w zamian obrazki do scrapbooku. Świetnie! Ale co ja z tym fantem zrobię. Pokusiłem się przyjrzeć tym obrazkom na You Tube i w sumie, chętnie kilka z nich ustawiłbym sobie na tapetę w Windowsie, tylko, że gra nie posiada takiej opcji. Dlaczego zatem mam się starać o coś, co nie jest grywalną zawartością bądź nie przynosi żadnej korzyści? Przeszedłem grę, zobaczyłem napisy i w tym wypadku, na tym możemy poprzestać. Żywotność gry bardzo na tym ucierpiała, czyniąc ponownie z Klonoi tytuł na raz.

Jeżeli już narzekam, warto też podkreślić, że Klonoa 2 to mimo wszystko tytuł bardzo łatwy. Nie wiem, bynajmniej ja odniosłem takie wrażenie, że zdecydowanie bardziej męczyłem się częścią pierwszą. Tutaj pojawił się może jeden element logiczny, który był na tyle trudny, że musiałem się krzątać wokół dłużej niż 10 minut. Reszta to kwestia sprawnych palców i dobrej obsługi pada, choć do wyzwania porównywalnego z tym z pierwszego Crasha tej grze bardzo daleko.

[Obrazek: 212023-klonoa-2-lunatea-s-veil-playstati...eaches.jpg]

Bez fajerwerków, ale dobrze.


Oprawa wizualna w tej pozycji wypada tak jak się tego spodziewałem, czyli dobrze. Autorzy tym razem mogli wykorzystać potencjał PS2, dlatego wszystkie cutscenki oraz cała rozgrywka, są przetwarzane w czasie rzeczywistym w 3D z lekkim cell-shadingiem. Efekty są tego takie, że w końcu wszystko wygląda jak należy, czyli świat przedstawiony jest bardzo zróżnicowany, pełen kolorów, a bohaterowie nabrali detali. Cell-shading przypomina, że jest to produkcja japońska i bardzo to wpływa też na klimat pozycji, który jak już mówiłem przypomina naiwny film anime. Ponownie zobaczymy malownicze doliny, monumentalne świątynie, ale także śnieżne krainy czy psychodeliczne pomieszczenia. (Na dużą uwagę zasługuje poziom Maze of Memories, który dosłownie bawi się perspektywą oraz jest obfity w zagadki logiczne oparte na zasadach gry.) Tym razem 60 klatek na sekundę nie jest jakimś wybitnym osiągnięciem, ale jednak nadaje to płynności rozgrywce.

Muzyka akompaniująca rozgrywce to głównie radosne, mało wpadające w ucho przygrywki. Zdarzą się jednak też kołysaneczki, które gdy gra się w nocy, bardzo źle działają na grającego. W cutscenkach warstwa dźwiękowa spełnia swoją rolę, dobrze dostosowuje się do pożądanego nastroju. Postacie ponownie mówią mamrotanym japońskim, jednak osoby podkładające głosy wywiązały się dobrze z zadania, dzięki czemu łatwo mi było zapamiętać te mroczne charaktery, Leorinę i Tata. Słucha się ich miło, a wszystko razem stanowi spójną całość.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcRA_Mj4kqt5mBcTOrlrUtU...rfWUdPaGBg]

Pewnym krokiem, choć z potknięciami.


Klonoa 2: Lunatea’s Veil to bardzo dobra gra przygodowa. W większości nie popełniła błędów poprzedniczki, a od siebie też dorzuciła kilka fajnych, moim zdaniem trafionych nowości. Dlaczego została niedoceniona? Może zabrakło kampanii promocyjnej, albo wtedy zapanował większy hype na zapowiedziane pozycje przez Sony, w których gąszczu Klonoa utknęła gdzieś za Tekkenem 4 i Jak & Daxter. Jeżeli ktoś grał w Door to Phantomile, nie będzie ani trochę zawiedziony, gdyż ta pozycja, to po prostu kontynuacja pomysłów tam zapoczątkowanych. Nadal oryginalna, może trochę mniej przejmująca fabułą, ale ciągle niesamowicie grywalna. Obok wielkich hybryd, tytuł godny nazwania platformówką na PS2.



RE: Klonoa 2: Lunatea's Veil - PaultheGreat - 13-05-2014

Przyjemnie jest czytać teksty napisane przez Yohokaru. Fajnie, że rozpocząłeś swój, jak to nazwałeś na SB, powrót do aktywności forumowej od napisania recenzji, bowiem robisz to świetnie. Muszę przyznać, że trochę odzwyczaiłem się od Twojego stylu, aczkolwiek było to spowodowane tym, że w ostatnim czasie naczytałem się sporo recenzji innych forumowych recenzentów, co właśnie spowodowało, iż odzwyczaiłem się od stylu, który prezentujesz. Nie mniej jednak, po początkowej konieczności przyzwyczajenia się, powyższą recenzję przeczytałem z przyjemnością.

W trakcie lektury naszło mi się skojarzenie z "Overlord: Raising Hell". Mam tutaj na myśli korzystanie ze stworków w trakcie niektórych z zagadek. W przytoczonym przeze mnie tytule również mamy taką możliwość.


RE: Klonoa 2: Lunatea's Veil - Makaveli - 19-05-2014

Bardzo dobra recenzja, napisana fajnie i bezbłędnie, co nie jest nowością w przypadku twoich tekstów. Jedynie przyczepiłbym się do użycia słowa bynajmniej - nie oznacza ono tego, co przynajmniej - jest to synonim słowa wcale. W kontekście tamtego zdania, nie ma ono raczej miejsca bytu.

Gra jest bardzo fajna, bardzo lubię tego typu platformery z elementami zręcznościówek. Niestety nie miałem okazji zagrać w Klonoę. Może to się kiedyś zmieni, kiedy odzyskam możliwość grania na konsoli PS2...