PlayStation Forum - PS5, PS4, PS3, PS2, PSone, PSP, PS Vita Forum
Killzone: Liberation - Wersja do druku

+- PlayStation Forum - PS5, PS4, PS3, PS2, PSone, PSP, PS Vita Forum (https://playstationforum.pl)
+-- Dział: PlayStation Portable (PSP) (https://playstationforum.pl/forum-playstation-portable-psp)
+--- Dział: Kącik Gier (https://playstationforum.pl/forum-kacik-gier)
+--- Wątek: Killzone: Liberation (/thread-killzone-liberation)



Killzone: Liberation - Sandinista - 16-03-2013

Killzone: Liberation stanowi bezpośrednią kontynuację części pierwszej popularnej serii od panów z Guerrilla Games, sama akcja zaś ma miejsce w dwa miesiące po wydarzeniach z jedynki. Zdziesiątkowane wojska Helghastów mimo porażki nie odpuściły i pod wodzą nowego generała - Armina Metraca, zmobilizowały się i przypuściły atak na północne tereny Vekty. W grze ponownie wcielamy się w postać Jana Templara, który w tej odsłonie jest jedynym grywalnym charakterem, jednak w kilku miejscach wspomagany jest ogniem starych znajomych: Rico oraz Luger.

Wydanie gry na przenośną konsole Sony wiązało się z przemodelowaniem rozgrywki, mamy tutaj do czynienia z szuterkiem TPP, gdzie dodatkowo kamerę umiejscowiono w rzucie izometrycznym. Jak dla mnie takie rozwiązanie sprawdza się świetnie, szeroki kąt widzenia pozwala dobrze rozeznać się w sytuacji, wykorzystać otoczenie na własną korzyść czy zobaczyć skąd atakują czy nadchodzą przeciwnicy. Zmiana ta wpłynęła także na sposób celowania we wrogów – wystarczy skierować postać w kierunku Helghasta, tak by nad jego głową pojawił się pasek energii, co oznacza że cel jest namierzony i oddać serię z karabinu. Wydawać się może, że gra przez to jest łatwiejsza, jednak nic bardziej mylnego. Oponenci potrafią kryć się za przeszkodami, nacierać grupowo, zaś siła ich ognia jest naprawdę niszcząca dla naszego zdrowia. Sporo razy się przejechałem na zbytnim szarżowaniu przez co mój bohater gryzł piach. Gra zmusza, aby gracz także korzystał z wszelkich barierek, krył się za przeszkodami i w odpowiedniej chwili zaatakował. Choć nie zawsze takie campienie jest idealnym rozwiązaniem, gdyż różnorodność przeciwników w dalszej części gry nie pozwala na siedzenie w jednym miejscu. Raz sobie tak siedziałem za osłoną unikając ognia, a tutaj wyskakuje mi grenadier i rzuca pod nogi „ananasa”. Słodko. Oprócz tych gagatków spotkamy m.in. snajperów, ckm-istów, ziomków z bazookami czy pajaców z shotgunnami, którzy potrafią być mocno upierdliwi – podchodzą na bliską odległość i dwoma strzałami potrafią zakończyć żywot. Nie będę wspominałem nawet o starciach z bossami, które są trudne i wymagają zręcznych palców – potyczka z czołgiem, gdzie jednocześnie trzeba zniszczyć cztery filary, bądź mechem na niewielkiej przestrzeni (kilka ataków naprzemian) potrafią zmęczyć i wyprowadzić z równowagi, ale satysfakcja i ulga po pokonaniu szefa piękna. Nie jest łatwo nawet na normalnym poziomie trudności, ale to i dobrze.

Zabawa jest dość zróżnicowana oprócz standardowej walki, przyjdzie nam eskortować cywili, ochronić statek, wysadzić strategiczne punkty itp. także na nudę raczej nie ma co narzekać. Jak wspomniałem czasem pomogą nam znajomi, którym może wydawać proste polecenia, natomiast w kilku miejscach przyjdzie nam siąść za sterami czołgu, poduszkowca czy polatać jet-packiem. Miła odskocznia, która mocno mi przypadła do gustu, prowadzenie pojazdów daje masę frajdy i łatwo można rozprawić się z „pomarańczowookimi”, aczkolwiek trzeba być uważnym gdyż wehikuły nie są niezniszczalne. Ubolewam jedynie nad tym, że za mało jest takich misji, bo aż cztery na te dwadzieścia zadań, sprawiają lekki niedosyt. Obłożenie klawiszy jest intuicyjne i wszystko można w mig opanować - strzelanie, rzucanie granatami, namierzanie szybko wchodzi w krew, jedynie problemy może sprawiać turlanie, które nie zawsze mi wychodzi, a potrafi nieraz uratować przed utratą energii.

Cztery rozdziały plus piąty do ściągnięcia rozwiązujący historię i ukazujący prawdziwy ending potrafią wyrwać sporo godzin. Do tego po ukończeniu każdego epizodu odblokowują się mini-zadania, które warto wykonywać na złoto, dzięki czemu możemy ulepszyć naszą postać o różne umiejętności. Jest co robić. Na koniec dodam jeszcze, że K:L jest w pełni zlokalizowane (głosy + napisy), choć nie obyło się bez kilku błędów. No i szkoda, że wypowiadane słowa są często łagodne (standardowa cholera), ale nie oznacza to, że mocniejsze się nie trafią, bynajmniej nie typowe przekleństwa, lecz tych jest mniej. Ogólnie jest dobrze, zaś z przenośną odsłoną Killzonka bawiłem się wybornie i pewnie jeszcze się zabiorę, bo na liczniku nie ma 100% ukończonej gry :) Nieśmiało się spytam: może ktoś grał?


RE: Killzone: Liberation - Yohokaru - 25-10-2013

Sandinista napisał(a):Cztery rozdziały plus piąty do ściągnięcia rozwiązujący historię i ukazujący prawdziwy ending potrafią wyrwać sporo godzin.

Wat? Czy ten dodatek jest darmowy i czy nieukończenie go wpłynie jakoś na ogólny odbiór gry? To jest ważne, ponieważ niosę się z zamiarem skończenia tytułu na 100%.

Killzone Liberation jest pierwszą grą jaka się znalazła u mnie w oryginale na PSP. Początkowo podchodziłem do niego sceptycznie, mając w pamięci "jedynkę", która licznymi błędami technicznymi i poziomem trudności zyskała u mnie złą sławę. Wystarczyły jednak dwie misje pierwszego rozdziału bym się wciągnął. Dawno nie grałem w tak rozbudowany tytuł na PSP, dlatego też za każdym razem jak kończę misję w grze, na oczach mam zaskoczenie. Narazie jestem w połowie drugiego rozdziału, misja 2-2. Dlatego, że jestem świeżo po sesji, pozwólcie iż odniosę się do wypowiedzi kolegi wyżej.

Sandinista napisał(a):Zmiana ta wpłynęła także na sposób celowania we wrogów – wystarczy skierować postać w kierunku Helghasta, tak by nad jego głową pojawił się pasek energii, co oznacza że cel jest namierzony i oddać serię z karabinu. Wydawać się może, że gra przez to jest łatwiejsza, jednak nic bardziej mylnego. Oponenci potrafią kryć się za przeszkodami, nacierać grupowo, zaś siła ich ognia jest naprawdę niszcząca dla naszego zdrowia.

Poziom, na którym aktualnie jestem idealnie pokazuje, że o sielance w stylu Jacka Kellera czy Manon Batiste należy zapomnieć. Templar to twardy gość, ale w momencie gdy źle się ukryjemy, podejdziemy do shotgun'owca z Helghastowym karabinkiem bądź nie zauważymy pewnych udogodnień, jedyne co możemy obserwować to naszą śmierć. Gra w późniejszych etapach przestaje częstować nas checkpointami i zmusza nas do tego, byśmy opracowywali taktykę i uczyli się lokacji na pamięć. Już raz miałem tak podczas misji z poduszkowcem, gdzie ogarnąłem autocelowanie lufy i pozycje na jakich wrogowie się pojawiali. Była to podstawa, gdyż inaczej czołg mógł zostać przedwcześnie zniszczony, a z chmarą Helghastów po prostu nie ma szans. Tu mała dygresja - rozjeżdżanie Helghastów czołgiem daje frajdę porównywalną do zabijania Niemiaszków w starych Medalach z PS1 - potwierdzone naukowo.

Sandinista napisał(a):Gra zmusza, aby gracz także korzystał z wszelkich barierek, krył się za przeszkodami i w odpowiedniej chwili zaatakował.

Generalnie mało gram w "szczelanki takie nawalanki", dlatego ten patent niesamowicie mi się spodobał. Helghast wystrzeliwuje serię, przeładowuje a Templar w tym momencie wynurza się i zabija go serią, smaczek, który lubię w tej grze.

Sandinista napisał(a):Oprócz tych gagatków spotkamy m.in. snajperów, ckm-istów, ziomków z bazookami czy pajaców z shotgunnami, którzy potrafią być mocno upierdliwi – podchodzą na bliską odległość i dwoma strzałami potrafią zakończyć żywot.

Moi ulubieńcy w tej chwili to właśnie shotgunowcy oraz drony, które uparcie nas gonią dopóki ich nie uszkodzimy. Najgorzej jest jak w danej chwili posiadasz coś innego niż karabin, bo zaraz pojawi się ten pierwszy. Wiedz, że żywot Ci niemiły -,-.

Sandinista napisał(a):Na koniec dodam jeszcze, że K:L jest w pełni zlokalizowane (głosy + napisy), choć nie obyło się bez kilku błędów.

Osobiście polski dubbing wydaje mi się być trochę sztuczny, dlatego przesiadłem się po pierwszej misji na wersję kinową, choć sama fabuła wydaje mi się płytkawa, mając w pamięci fajnie opowiedzianą jedynkę (a bynamniej część do której w niej doszedłem).

Podsumowując, narazie gra podoba mi się bardzo. Wydaje nie być się ani za długa, ani za krótka, a z samym przechodzeniem, średnio się nie spieszę, miło będzie poznać tą pozycję wzdłuż i wszerz. Same misje zajmują mi coraz więcej czasu, o ile pamiętam poziom 2-1 zakończyłem z czasem 46 minut, a to i tak szybko, gdyż tutaj zacząłem posługiwać się mapą, o której w całym pierwszym rozdziale nie pamiętałem. A zakładałem, że będzie gorszym nabytkiem od Resistance, cwana ta Guerilla..


RE: Killzone: Liberation - Sandinista - 27-10-2013

Yohokaru napisał(a):Wat? Czy ten dodatek jest darmowy i czy nieukończenie go wpłynie jakoś na ogólny odbiór gry? To jest ważne, ponieważ niosę się z zamiarem skończenia tytułu na 100%.

Piąty rozdział jest całkowicie darmowy i można było go pobrać ze strony Guerilli bezpośrednio przez PSP. Obecnie chyba te serwery nie są już czynne, ale nie powinno być problemów, aby ściągnąć go z sieci na kompa i potem na PSP. Jeśli nie znajdziesz, to najwyżej daj cynk i podrzucę go. Ten epizod ukazuje właściwe zakończenie, a i warto się zabrać, bo to kolejne kilka dobrych chwil z grą :)

Yohokaru napisał(a):rozjeżdżanie Helghastów czołgiem daje frajdę porównywalną do zabijania Niemiaszków w starych Medalach z PS1

Hehe, na to nie wpadłem, bo obawiałem się, że mi szybko zniszczą wehikuł. A tym świetnie się ostrzeliwuje Helghaścików.

Yohokaru napisał(a):Moi ulubieńcy w tej chwili to właśnie shotgunowcy oraz drony

Drony także mi się podobało, szczególnie gdy była okazja tak je zaczepić, by zamiast na gracza, to pomknęły na przeciwnika :)

Ja zawsze po ukończeniu każdego rozdziału, zabierałem się za wykonywanie tych zadań pobocznych, co jeszcze bardziej wydłużało rozgrywkę, a i pozwoliło ulepszyć postać na kolejne misje.


RE: Killzone: Liberation - Michal_burnout - 07-10-2015

Witam, jeszcze nie grałem ale jakby ktoś potrzebował z oficjalnej strony: 5 level